Biegacze – film

O tych zawodach książkę można by napisać, bo film już powstał.

W 2013 r. w Dużym Formacie ukazał się wywiad z Michałem Kiełbasińskim „Dalej biegnie tylko głowa”. Bohater wywiadu wygrał wtedy Bieg Siedmiu Szczytów na dystansie 240 km w ramach Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich w Lądku Zdroju.
Byłem wówczas po kilku płaskich i górskich setkach, kilkunastu maratonach ulicznych, w życiowej formie, więc… Popatrzyłem na ten „Londyn”, pomyślałem, pomarzyłem o prawdziwym ultra z konkluzją, czemu by 240 nie spróbować? Ostatecznie speniałem. W ramach preludium do 240 km może kiedyś, wybrałem liche 130 teraz.

Biegacze film
Na trasie Super Trail (130 km) – Zdjęcia organizatora

Środek lipca roku 2014. Dojeżdżam do Lądka. Trochę błądzę szukając swego pensjonatu na ul. Granicznej. Numeracja budynków była jakoś nielogiczna dla mej percepcji. W końcu trafiam na właściwe podwórko.
Na zewnątrz gość czyta książkę. Od razu widzę – biegacz. Uprzedza mnie, że gospodarzy nie ma (nigdy ich nie było, gdy była potrzeba) i że muszę poczekać. Przedstawiamy się sobie: Jarek – Jarek. Cóż, lata sześćdziesiąte XX wieku wysypały Jarkami…
Wymieniamy się dystansami. On celuje w maksa, tj. 240 km. Mieszka w Łodzi. Okazuje się, że startowaliśmy obok siebie we wiosennym Łódź Maraton. Gdy pochwaliłem się czasem, wyrokuje – ty wygrasz swój bieg? Wybiegając trochę w przyszłość, wygrać nie wygram, ale i tak zabiegnę satysfakcjonująco wysoko.

Po zakwaterowaniu zmierzam odebrać pakiet startowy i coś zjeść. Na miejscu zauważam gościa w koszulce dobrze mi znanego, lokalnego biegu w Kretowinach. Mam taką samą. Znam tę twarz z widzenia. Kryształowa Perła Jeziora Narie to kultowe zawody, szczególnie w środowisku elbląskich i olsztyńskich biegaczy. Jak świeci słońce, co z początkiem lipca się zdarza, garbaty dystans niespełna 33 km „miażdży” niepokornych biegaczy bardziej niż niejeden ultra. Podchodzę, zagaduję, mówię że przed dwoma tygodniami startowałem w Perle i coś tam nawet wygrałem w kategorii…
Potem się dokształcam. Pan Stanisław Chomyn był pomysłodawcą biegu. Życie z Mazur (Morąga) rzuciło go w przeciwległy skraj Polski. Mieszka teraz w pobliskich Stroniach Śląskich. Lecz w dalszym ciągu związany jest regionem swej młodości i wspomnianym biegiem. Wytwarza i dowozi jedyne, niepowtarzalne w swoim uroku statuetki z kryształową perło na cokoliku dla kończących trasę i zwycięzców biegu. Bledną przy nich inne moje medale i pucharki.

Zmierzamy z Jarkiem na wspólny start dystansów 240 i 130 km. Tuż po dotarciu, ku memu zdziwieniu, kolega zostaje „porwany” przez coś na kształt ekipy filmowej. Zakładają mu nadajnik, dyskutują, wiszą nad nim trzy olbrzymie puchate mikrofony, filmują. O co chodzi myślę, niczym „takim” nie pochwalił się wcześniej?

Biegacze film
Tuż przed startem. Pierwszy z prawej to ja. Obok Paweł Dybek, późniejszy zwycięzca biegu głównego „wymownie” spogląda na Michała Kiełbasińskiego (pierwszy z lewej). W środku stawki biegaczy Jarek Feliński mówi do kamery. Jak się ma okazać, na próżno.

Chodziło o to, że Szkoła, Studio Filmowe A. Wajdy wytypowała wcześniej 3 biegaczy i biegaczkę z Łodzi zapisanych na dystans 240 km. Michała (patrz drugi akapit), Agatę Matejczuk (triumfatorkę poprzedniej edycji), Wiesława (pracownika korpo z „problemami”) i poznanego przeze mnie Jarka. Powstanie o nich pełnometrażowy film. 
Tuż przed startem wymieniam jeszcze kilka zdań z Panem Stanisławem. Obiecał, że poczeka na mnie na mecie.

W takcie samych zawodów odnosiłem wrażenie, że filmowcy, nie ważnie w dzień czy nocy, byli wszędzie. Pojawiali się z nagle, znikąd i tak samo nagle znikali donikąd. Wśród ekipy byli biegacze. Jeden długo i szybko zbiegał tuż za mną, kamerując mnie pokaźnych rozmiarów kamerą. Wzbudził tym moje uznanie. Sceny zabraknie w filmie, podobnie jak wywiadu, którego udzieliłem na mecie mojego dystansu w Kudowie Zdroju. Wszak rozumiem, ten bieg miał innych bohaterów, lecz też nie do końca. Obraz lubi oszukiwać, płatać figle.

Jarek Feliński
Jarek Feliński na trasie z „obstawą” filmowców

Z czterech aktorów „spektaklu” tylko Jarek Feliński dotrze do mety tej edycji biegu.

Po biegu Jarki są w świetnej formie. Mało spali, adrenalina wciąż buzuje. Idą na zakupy. Będzie ognisko. Sąsiad sprosił ekipę łódzkich biegaczy. Dotrą dwie jego śliczne koleżanki, biegaczki z Poznania. Prowadzą bloga w temacie, którego potem z sentymentem śledzę. Poznam tam Tadeusza Rutę (M60). Dla mnie to kultowa, pionierska postać polskich ultra biegów. Wtedy jednak siedział ponury, przybity. Zszedł z trasy swego biegu. Wewnętrznie nie potrafi pogodzić się z ograniczeniami jakie niesie za sobą wiek i zdrowie. Wbrew zaleceniom i rozsądkowi degraduje swój organizm wspomnieniem dawnej „świetności”. Podobnie zresztą jak „Kiełbasa”, którego Jarek zna. Po wstępnych sukcesach „odleciał” od realiów codzienności, co film tylko potwierdzi.

Niedziela dnia następnego. Ceremonia dekoracji. Siedzę obok Jarka. Wokół niego skupiona cała ekipa filmowa. Pozostali „bohaterowie” przyszłego filmu się nie pojawią.
Gdy zostaję wyczytany wejść po laury, prowadzący ceremonię Piotr Hercog dwukrotnie nazwę mego miasta wymówi z wyczuwalnym w głosie namaszczeniem. On też pochodzi lub długo był związany z Olsztynem. Co prawda z tym spod Częstochowy, ale Olsztyn to zawsze Olsztyn!
Za drugim razem (I miejsce w kategorii +40) przy pudle niespodzianie pojawia się pan Stanisław. Wręcza mi uroczyście dodatkową nagrodę – kamulec z kryształową perłą na granitowej podstawie, ze złotymi blaszkami reklamującymi pobliski region. Prawie 2 kg żywej wagi!

Biegacze - film
Dodatkowa nagroda od Pana Stanisława. Lisek od Kukułki

Wyszukał mnie na liście zwycięzców. „Upominek” ten był mi cenniejszy mi niż wszystko inne, co wcześniej wygrałem. A zdziwienie innych biegaczy i obserwujących ceremonię, dlaczego tak?, równie bezcenne.

Dopiero po trzech latach od zakończenia zawodów filmu trafi na ekrany. Lecz z nieznanych mi przyczyn Jarek został z niego „wycięty”, niczym Trocki ze wspólnej fotografii ze Stalinem. W dostępnym w sieci zwiastunie „Biegaczy” jeszcze jest, mało tego, wypowiada się w imieniu swoim i pozostałych ultasów.
Zastanawiam się, dlaczego? Czyżby nie dogadał się finansowo? Czy jego życie prywatne, w odróżnieniu od pozostałych „wybrańców” okazało nazbyt nudne, czyli w miarę normalne? A może jako jedyny nie wpisał się w szablon „przegranych”. Nie dość, że ukończył zawody, to w ich trakcie nie zaznał większych słabości. Nie poddał się „polskiej” specjalności użalania się nad sobą. Nie szukał oszustów wśród lepszych biegaczy. Nie roztrząsał, co ludzie powiedzą, kogo zawiodę jeśli nie dam rady? Bo dał!

Film „Biegacze” Łukasza Borowskiego jest peanem dla przegranych, tak w sporcie jak i (chyba?) w życiu prywatnym (oceńcie sami) trójki bohaterów. Końcowa scena, gdy Magda wygrywając dobiega do mety – kłamie. To „dokrętka” z kolejnej edycji biegu.
Ci którzy w 2014 r. wygrali, pokonali słabości, nie znaleźli w obrazie uznania reżysera.

Oby książka była lepsza.

 

Zwiastun filmu: https://www.youtube.com/watch?v=vDvPiZhSj1Y

Film: https://vod.tvp.pl/video/biegacze,biegacze,37418780

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments