Tu znajdziesz przywiązanie, nie zaplanowane, à propos;
Czy wiesz, wędrowcze, co znaczy być kochanym przez nieznajomych?
Czy pojmujesz mowę odprowadzających cię oczu?
Walt Whitman, Pieśń ze szlaku (fragm.); przekł. Andrzej Szuba
Mowa oczu
Przykuta błękitem nieba wzmożonym.
Rozwarta perspektywą widoków klarownych.
Zmrużona, gdyż promieniom wzeszła się przyglądać.
Piekąca od łzy-sentymentu po ludziach i miejscach minionych…
Listopad i znów Wetlina, tak na zakończenie sezonu, tak dla spojrzeń pożądań.
Baśka z Bazy Ludzi z Mgły
Kto poznał, ten wie… Jakoby była tu od zawsze, aczkolwiek urzędowała za barem raptem (lub aż?) 5 lat.
Pod imieniem Danuta – literacki pierwowzór kochanki Forsta – wiecznie naćpanego bohatera powieści kryminalnej Berdo Remigiusza Mroza. Powieści mym zdaniem, w zdaniach wtórnej niczym odgrzewany kotlet, niewartej tytułu wywodzącego się z tej Krainy.
Zostawiam wyimaginowaną Danutę, zwracam się do realnej osoby: Basiu – uwielbiam Twój uśmiech, promienną aurę, bezpośredni sposób bycia. Wspominam Twoje relacje z wycieczek po trawkach połonin w przerwach bazowania w Bazie.
Dziękuję za nalewki gratis, którymi mnie raczyłaś, za okazałe pożegnanie z Bazą, z nami oraz… kapelutek w motylki w prezencie pod koniec. Poniekąd ciekawe, gdzie trafią teraz napiwki dla koncertujących?
Nie wątpię, że Cię znów ujrzę. Wiemy to oboje – nie da się, ot tak stąd sobie uciec, wsiąknąć w nasze miasteczka i jutro zapomnieć. Nie ten kierunek ucieczki. Do zobaczenia na szklaku, dokądkolwiek poprowadzi!
Eliza z tej samej Bazy Ludzi z Mgły
Przyznam, że słabo znam jeszcze dziewczynę. Przyjechała ongiś ze Szczecina. Poznałem przelotnie w sierpniu. Już wtedy wydała mi się szalona, w tym pozytywnym znaczeniu szaleństwa istoty. Teraz, w „kusym” jak na listopad odzieniu z promieni słońca, tuż przed swym „zmywakiem” w Bazie, nie czekając na nikogo, zdąży zaliczyć Rawki.
Ona wyznacza tu szlaki wokół widnokręgu! Następnego dnia z Bukowego Berda zejdę „tajną” ścieżką, właśnie Elizy do Mucznego.
Po jej dyżurze, przed kończącym sezon zamknięciem przybytku, rozmawialiśmy między innymi o poezji Walta Whitmana i prozie Wiesława Myśliwskiego. Dziwnie-rzadka zbieżność poetycko-literackich preferencji w tym odległym miejscu i w zbliżonym czasie.
Pochwaliła mnie, że ponoć fajnie pisze?!
UkuleLiska – pieśń spod Cienia PRL
11 listopada. Ostatni dzień funkcjonowania Schroniska w sezonie, a może, któż wie, w obecnej formule? Imprezy rozstaniowe z PRL-elm trwają od kilku dni. Mniemam nawet, iż ów czasokres – „dni kilka”, można by śmiało zacząć odliczać od dnia, w którym poprzedni ustrój zakończył cierpienia, a Cień zadebiutował. Wciąż obchodzona jest 40. Chestera (trzeci na zdjęciu poniżej), stałego bywalca miejsca. Gdzie on się teraz podzieje?
Ktoś wpadł na fajny pomysł, aby stoły i ławy spod legendarnej werandy w „cieniu” przenieść ku promieniom, skoro – pomyślałem – „cień” przybytku może więcej nie opromienić?
Dziewczyny grają i śpiewają. Brunetka wymiata na ukulele, jaskrawa na gitarze. Dobrze się uzupełniają. Zaiste cudowna muzyka, zważywszy że mało w niej coverów – naliczyłem w pamięci raptem jeden, nawiązujący do „błękitu nieba i nie potrzeba…”
Przeszkadzało mi trochę w odbiorze pieśni dziamganie podpitej gawiedzi obok, przeto artystki miały na to… wyśpiewane.
Zapytawszy o nazwę, w odpowiedzi otrzymałem wyraz, którego splot znaczenia później rozszyfruję – „Ukuleliska”.
Po powrocie dosłucham dostępnych w sieci nagrań. Nie zawiodą! Żałuję, że będąc tu, w Wetlinie, w czerwcu, z jakiś błahych powodów nie trafiłem na ich koncert na Wesołej Górce.
Może kiedyś nie przeoczę na mym szlaku miejsc, gdzie Beata Lisek ponownie zagra i „zarapuje” dla mnie ze sceny choćby pieśń: Chile (chodźmy w góry).