Ja mrówka

1. Prolog

W Komańczy, podobnie jak w Cisnej planowałem nocleg pod namiotem przy Schronisku PTTK.
Jednak tym razem alert pogodowy w HTC, wróżący nocną nawałnicę i pani w recepcji schroniska zasugerowały, że rozsądniej będzie wewnątrz „Leśnej Willi”. Trafiam do pokoju wieloosobowego z zarezerwowanym dokwaterowaniem.
„Dokwaterowanie” zjawia się chwilę potem. Gość w skórze, glanach, kask na dłoni – zgaduję motocyklista. Zgadłem. Przedstawił się jakoś dziwnie − „Wilku”? Dobrze, niech będzie Wilku. Zapytałem, cóż tu robi, zwiedza? Nie zgadłem. Szukał nowego domu do zasiedlenia. Dalej było ciekawie. Rozmawiamy przy piwie, tj. głównie on mówi. Czytaj!

2. A jeśli dom będziesz miał…

…nie będzie to zwykły dom za miastem. Ulokowany będzie z dala od głównych szlaków komunikacyjnych, bo właśnie nimi w niedługiej przyszłości przejdzie nawałnica wojny niszcząc wszystko w promieniu wokół.
Będzie zbudowany z drewna księżycowego, które jako jedyne oprze się działaniu czasu, ognia, grzybów i pozostałych żywiołów. Tylko jeden Austriak na świecie potrafi rozpoznać, czy drewno ma prawdziwą poświatę księżyca.
Dom będzie samowystarczalny. Prąd, woda z alternatywnego źródła, zapasy, wędzarnia…

3. Majster Bieda

Mamy ze sobą trochę wspólnego. Wilku podobnie jak ja ceni Wolną Grupę Bukowinę. Gdzieś blisko odbędzie się ich koncert, na który się wybiera. Opowiada jak kiedyś, z bieszczadzkiej głuszy do ciepła ogniska przybył i się dosiadł starszy gość. Milczał, potem odszedł. Miał to być rzekomo tytułowy Majster Bieda. Pewności, że to ten od Bellona jednak nie miał.
Podobnie jak ja deklaruje niechęć do obecnego obozu władzy. Łączy nas też identyczny wówczas model komórki HTC z tym samym alertem RCB.

4. Nie oddam niczego

Kluczowe dla Wilku jest to, aby po nagłej śmierci jego ciało zostało nienaruszone. Szczegółowo poucza, co muszę zrobić, wypełnić, o co zadbać aby też mnie „po zejściu” z trzustki czy z nerki nie okradli. Co się w tej chwili dzieje w temacie to granda w biały dzień, lub jakoś tak podobnie się wyraził.

5. Zdrowie

Wilku prowadzi zdrowy tryb życia. Na moje „nie jem mięsa” – odpowiada, że on też „prawie nie je mięsa”. Jak już je, to tylko te wiadomego pochodzenia, przetworzone w zbudowanej przez siebie wędzarni, o której dużo opowiada. Ponieważ „prawie nie je mięsa”, z dumą wyciąga i pokazuje litrowe słoiki peklowanego, własnej roboty. Warzywa, jajka, zioła też tylko swoje lub ze sprawdzonych źródeł. Przyznaję, ogórki kiszone miał dobre.
Pali jednego papierosa za drugim. Ale pali je „zdrowo”, odrywając wcześniej filtr. Dowiedziałem się, że to nie tytoń i substancje smoliste uzależniają, szkodzą, zabijają, a właśnie wymuszone przez unijnych biurokratów filtry.

6. Moc nad moce

Wilku trenuje tai chi. Bez mistrza prowadzącego udało mu się nabyć niesamowitą moc (chi). Jego ręce mogą skrzywdzić, nawet jego samego. Przez to absolutnie nie może spać z rękami przy ciele. Pokazuje i objaśnia, że muszą być albo wyciągnięte do góry, nad krawędź łóżka lub, gdy śpi na boku, ułożone prosto przed siebie. Co prawda rano chrapie z rękami owiniętymi wokół ciała, ale jak po przrebudzeniu wyjaśni, to wypity alkohol chwilowo zneutralizował posiadane moce.

7. Ja mrówka

Z gronem wtajemniczonych (brzmiało miejscami jak sekta) zgłębia skryte tajemnice wszechświata. Dotarli, zebrali, przetłumaczyli, pokserowali, studiują ukryte lub trudno dostępne książki, publikacje, materiały, przekazy. Nie dowiedziałem się czego owe prawdy tajemne dotyczą, bo jak się dowiedziałem i tak bym ich nie ogarnął. Albowiem w konfrontacji z jego wiedzą, co zostało mi kilkukrotnie uzmysłowione, mam umysł mrówki.

Dalej… W oparciu o astrologię wyliczył dokładną datę swej śmierci. Na pytanie mrówki, że skoro zna datę śmierci, a nie będzie to szybko, dlaczego już teraz zabezpieczył się przed „złodziejską” transplantacją organów, odpowiedział tylko − „No wiesz…”
Głupiutka mrówka wciąż nie wie.

8. To i owo

Wilku jest rozwodnikiem. Obecną partnerkę zaraził pasją do motorów i swą filozofią postrzegania świata. Nie zdradził gdzie pracuje lub pracował. Rano oglądam jego motor. Elegancki. Żaden Japoniec czy znana marka. Raczej niszowa, której nazwy nie spamiętałem. Na koniec ratuje mnie metalizowaną taśmą „MacGyvera”, która trwale łączy prócz przyjaźni wszytko. Właśnie połączyła oprawki mych okularów, nieopatrznie zdeptanych jeszcze przy strumieniu Solinki w Cisnej. W podzięce wskazuję mu kilka miejsc na mapie Bieszczad, według mego rozpoznania „daleko od frontu”.

9. Epilog

Żegnam Wilku, żegnam Komańczę, żegnam Bieszczady. Za chwilę odkryję nową miłość od pierwszego spojrzenia − Beskid Niski.
Tam dogonię młodą, wrażliwą, oazową katoliczkę Sonię, o innych niż Wilku wartościach i priorytetach.
Od dwóch dni mijam na swej drodze jej pogubione artefakty. Mijam i nie zbieram, żeby teraz zwrócić.
Głupia mrówka!Komańcza