Evka i gamonie

Terchova

Asfaltową drogą, między stromymi skałami, wzdłuż potoku Varinki docieramy z Magdą do wsi Terchova w Małej Fatrze na Słowacji.
W pobliżu urodził się, rabował i przy tym wcale się nie dzielił niejaki Juraj (z polska Jerzy) Janosik. Nad wsią góruje jego jaskrawo-metaliczny, wielki pomnik. Z dala przypomina bardziej hutnika niż zbójnika.

Będzie to nasz ostatni nocleg w Małej Fatrze. Nieplanowany tu właśnie. A mianowicie schronisko − Chata Vratna, gdzie pierwotnie planowałem ułożyć nas do snu było „zepsute”. Jak zeznała miejscowa pani – „Chata zatvorena od roku 2014, kedy zatopila ju velka voda”. Wcześniej oczywiście gamoń tego nie sprawdził i nie doczytał.

Przystanek

Sobota rano. Idę do sklepu po pieczywo, jajka i szczypior na śniadanie. Przy okazji sprawdzam rozkład jazdy autokarów do Żyliny, skąd mamy pociąg do Zwardonia.
Po śniadaniu chcemy jeszcze po wsi pochodzić, kupić prezenty, sery, napoje. Gorąc powrócił, gdy trzeba wracać. Dusimy więc pragnienie w zimnym, „capovanym” piwie. Gdyby zimno było, też byśmy „zdusili”, znalazłszy lepsze niż „ciepło” uzasadnienie.
Po wszystkim czekamy na przystanku. Mija godzina, a tuż za nią minutą rozkładowego odjazdu. Autokaru nie widać. Innych podróżnych brak. Sprawdzamy raz jeszcze. W sobotę kursuje. Godzina się zgadza. Dywagujemy… Widząc i słysząc nasze „nieogarnięcie” podchodzi miejscowa babcia. Autokaru teraz „nebude”, tłumaczy. Magda się wykłóca, że rozkładowo jest i czemu nie jedzie? – „Vidis to zle!”, krzyczy w końcu zirytowana babcia. Raz jeszcze wskazuje „właściwy punkt widzenia”. Ma rację. Nie pojedzie w tej porze. Gamonie też już to widzą. Wiarygodne odwołanie do legendy, niczym ceny w Biedronce jest nad, a nie pod wydrukowaną godziną odjazdu.
Dzięki tej „innowacji” mamy ostatecznie 50 minut bonusowego czasu czekania.

Lokalsi

Wiemy jak czas, który pozostał wykorzystać. Trafiamy do bliskiej przystankowi „spelunki” z lokalsami. Kiosk zakupowy zbity głównie z dykty. W okienku wystawowym asortyment ograniczony do minimum. W rzeczy samej brak zbędnych dylematów, którą rzecz wybrać. Piwo tylko w butelkach. Kufle z plastiku na raz. Za to cena napoju mniejsza niż jedyne EURO. Miejsca siedzące w wygrodzonej, zacieniowanej wiacie.
Gustujemy z Magdą w lokalach, gdzie czas się zatrzymał, gdzie roztrząsane są kluczowe dla egzystencji problemy, a kartą bankową, co najwyżej za uchem można się podrapać.
Miejscowi podzielają nasz gust. Zmieniając, robią nam miejsce. Cała ława nasza, siadamy.

Evka

Natychmiast pojawia się przy nas Ona. Przeciera przyniesioną z kiosku szmatką blat ławy przed nami, gdyż nie był on specjalnie brudny. Potem dopytuje, skąd i gdzie…? Następnie opowiada swe historie. Historie utracjuszki. Z boku co chwila dobiega głośne: – „Evka opust turistov!”. Evka ne opusta. Wskazuje kierunek i tłumaczy, gdzie miała kiedyś dom. Piękny dom. Jeśli dobrze rozumiemy, przez splot nieprzychylnych zdarzeń musiała się go pozbyć. Nie ma dzieci. Wpatrzona w Magdę jak Maria Magdalena w swego Pana. Magda przypuszcza, że teraz ona jest namiastką jej utęsknionej córeczki. Brakuje tylko wniosku o adopcję.

Kapitan

Do rozmowy dołącza kapitan. – „Jam jest kapitan!”. Tak siebie z dumą tytułuje, waląc pięścią w klatkę piersiową, aż echo trzęsie wiatą w posadach. Pręży przed nami wyżyłowane muskuły. Uścisk jego dłoni, jest jak ścisk imadła. Chwali się nam, gdzie po świecie „pływał”, wymieniając kolejne egzotyczne kraje. Patrzymy z Magdą po sobie… – „Jaki kapitan? Jakie morze na Słowacji? Gdzie statki cumują?”. Wreszcie dociera do gamoni, że kapitan to również stopień wojsk lądowych, a jego „świat” to zagraniczne misje pokojowe. Duża emerytura gwarantuje mu szczęście tu, w Terchovej i teraz. Piwa z zasady nie pije. Bez uzgodnienia kupuje i stawia przed nami wódkę w małpkach. Grzecznie dziękujemy tłumacząc: – „Wódki my nie pijemy, (lub raczej) nie tym razem. Tylko piwo (w znaczeniu jedno piwo)”. Źle zrozumiał „znaczenie”. Po chwili mamy więc przed sobą drugie piwa, których z braku minut i z obawy pewnej naglącej potrzeby także nie tkniemy.

Pożegnanie

Na koniec robię pamiątkowe zdjęcie. Evka do końca przygładza dłonią włosy, chcąc jak najlepiej wypaść „we wspomnieniu” wyimaginowanej córki.
W minucie rozstania Evka załatwi Magdzie siuśki gratis w pobliskim przybytku naglących potrzeb fizjologicznych. Magda na pamiątkę zostawi jej próbkę firmowych perfum.

Później gamonie się ogarną. Dotrą gdzie trzeba, po nowe wrażenia. Bielsko-Biała-Noc kolejnych nie poskąpi.

Terchova
Evka i Magda. Na drugim planie kapitan i ktoś, kto ogarnie nasze drugie piwa.