Padając i wstając z kolan

W 35 minucie filmu Wojciecha Hasa „Lalka”, prostytutka Marianna pochyla się w Kościele Świętego Krzyża nad krucyfiksem. Z tyłu uważnie obserwuje ją Stanisław Wokulski (wcześniej Mariusz Dmochowski), który za chwilę przez „piękne inaczej” Powiśle podąży za nią z propozycją zmiany.

Wszak nie o „Lalce” Prusa, czy też o uraczaniu upadłych kobiet lepszą, niżli najstarszy zawód świata perspektywą profesji szwaczki tu wspomnę. Wspomnę o innych upadkach.

Wstając z kolan
„Lalka”, reż. Wojciech Has [1968] (kadr)
Krucyfiks w przywołanej scenie zwrócił mą uwagę w pewnym szczególe. Szczególe zdawałoby się oczywistym i logicznym w tym miejscu, ale czy na pewno?
Chrystus ma zakrwawione kolana. Wcześniej w mej pamięci krwi nie było.

Ponieważ pamięć ma częstokroć tak ulotna, jak i zawodna w swym wieku, odwołam się do innych autorytetów w „pamięci”. Przeglądnę dostępne albumy, zbiory cyfrowe z mych wycieczek, Internet. Poszukam krucyfiksów, przedstawień zdjęć z krzyża, piet, złożeń do grobu i zmartwychwstań.
Wszelako w dziełach mistrzów malarstwa i rzeźby nie znajdę zakrwawionych, zdartych kolan Pana.

Średniowiecze i renesans krain włoskich twarze i ciała męczenników zwykł malować raczej w pozach uniesienia, niż cierpienia.
Grymas rozkoszy bijący z oblicza św. Sebastiana przebitego strzałami w wylocie przywołuje mej niegrzecznej myśli jeszcze inny stan ekstazy, o którym nie teraz.
Wracając do Chrystusa, często jedynie strużki krwi po „koronie”, piętno gwoździ i rana po włóczni, świadczą o bólu i męczeńskiej śmierci. Brak tam chociażby śladów biczowania. Kolana pozostają gładkie.

Wstając z kolan
Il Perugino „Pieta” [1493-1495] – Florencja, Galeria Uffizi
W odróżnieniu od stylów włoskich, gotyk niemiecki zadał „swym” cierpiętnikom więcej cierpienia. Lecz nawet w najbardziej sugestywnie-wstrząsającym obrazie śmierci w konwulsjach, której byłem świadkiem obchodząc wokół „Ołtarz z Isenheim” Matthiasa Grünewalda, kolana Chrystusa nie tknęły w upadku na szczyt kaźni drogi.

Wstając z kolan
Matthias Grünewald „Ołtarz z Isenheim” [1506–1515] (predella) – Colmar, Muzeum d’Unterlinden
Nieskazitelne pozostają też kolana uwiecznione w kręgi sztuki sakralnej Flandrii, Francji, Hiszpanii, wyspiarzy czy w ikonografii wschodu.

A przecież tylko w trakcie płaskiej drogi krzyżowej wokół naw kościoła, Chrystus pod krzyżem upada trzy razy.
W drodze na Golgotę padał i powstawał z kolan jeszcze częściej, o czym głosi (wierzącym w jego autentyczność) Całun Turyński. Mimo grubej szaty wierzchniej, lewe kolano odbiło się w lustrze Całunu zmasakrowane.*

Przywołam pamięcią jeszcze jeden film, tym razem w temacie. Będzie to „Pasja” Mela Gibsona z Jim Caviezel w roli głównej. Lecz tu reżyser i charakteryzator, namacalnie raniąc krwią całe ciało obdartego z szat filmowego Chrystusa skryli w tajemnicy, czy kolana ucierpiały nieco bardziej.

Padając i wstając z kolan
„Pasja”, reż. Mel Gibson [2004] (kadr)
Zastanawia mnie, skąd to przeoczenie? Czyżby jakiś sobór, synod czy inna inkwizycja wydały twórcom „przekaz wieków”, co by nie ranić kolan Pana? Uznały, że Bogu nie przystoi upadać, klęczeć i wstawać z kolan przed swym ludem marnym, który wciąż Go zdradza?
O ile Ewangelie również nie wspominają o upadkach pod belką brzemienia i „stygmacie” kolan, o tyle zmuszenie przypadkowego gapia – Szymona z Cyreny do pomocy w dźwigania, posłuży dowodem, że tego Piątku wycieńczony Jezus o własnych siłach nie powstanie.

Jeszcze jedno przyszło mi do głowy. Czyż nadużywane ostatnio, głównie tam, gdzie nie wypada hasło „wstać z kolan”, nie wzięło etymologicznego początku z symboliki następstw drogi krzyżowej? I o tym głośno się nie mówi.

___

Aliści w roku ubiegłym, na obrzeżach oceanu, trafiłem w kraj europejski, gdzie Chrystus brnąc ku przepowiedni proroctw poranił kolana.

Padając i wstając z kolan
Porto – Kościół Karmelitów

Kraj kojarzony mi z odkrywcami nowego świata, wszędobylskim azulejos w błękicie, manuelińsko-kremowym gotykiem z Belem, smutnym fado w śpiewie, filmem „Lisbon Story”, ludźmi z „Miasta ślepców” i z dwójką piłkarzy.

Niegdyś blaskiem kradzionego złota płynący w ołtarzach.
Po boskiej karze za swą pychę ponoć, upadły wraz z majątkiem na oba kolana.
Powstaje z nich wiekami, wciąż w duszy zraniony.

 

*Stanisław Waliszewski „Całun Turyński oczami lekarza (I)”:  https://bibliotekanauki.pl/articles/675063.pdf (str. 442-445)

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments